Zadziwia mnie czasem popularność seriali Netfliksa, bo wszystkie są w równym stopniu dostępne, ludzie oglądać go lubią, a te najlepsze i tak zostają ignorowane. O "Godless" na razie cisza w eterze, jeśli nie liczyć zachwytów krytyki. Zdarza mi się - nawet częściej niż rzadziej - ponarzekać na tę platformę, ale teraz wszelkie waśnie na bok, bo Netflix stworzył wspaniałe dzieło.
"Godless" to jeden z najpiękniej zrealizowanych seriali, jakie widziałem. W zasadzie to mini-seria trwająca łącznie 7,5h, więc nie wymaga zaangażowania na dłużej i śledzenia losów bohaterów przez lata, jeśli ktoś za tym nie przepada.
W telewizji z westernów nic lepszego nie powstało od czasu "Deadwood" z 2004 roku, bo choć cenię "Hell on Wheels", to w moim rankingu przegrywa z produkcją Netfliksa. Jeśli włączylibyśmy "Godless" i do filmowych porównań, to ostatnio tak dobrze ten gatunek wyglądał w 2007 roku w "Zabójstwie Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda". A więc szmat czasu, dobra dekada z jakiej strony byśmy nie spojrzeli. Dlatego tak trzeba docenić.
Mini-serial Scotta Franka, to nostalgiczny powrót do amerykańskich westernów, w czasach kiedy świeciły największe triumfy, ale z jednocześnie świeżym, nowoczesnym spojrzeniem. Cudnie nakręcony z przepięknymi kadrami czy to z dalekiego planu, kiedy operator prezentuje nam potęgę plenerów Dzikiego Zachodu czy w scenach ekscytujących strzelanin czy ze zwyczajnego życia na prerii. Jednym słowem maestria i jak HBO szybko czegoś nie wymyśli, to właśnie ujawnił nam się kandydat nr 1 przynajmniej do wszystkich kategorii technicznych na przyszłorocznym rozdaniu nagród Emmy.
Aktorsko to również plejada świetnych postaci, mimo iż wybory castingowe mogą początkowo dziwić. Jack O'Connell w roli wyśmienitego rewolwerowca, którego ściga banda złoczyńców, to wybór równie zaskakujący, co Thomas Brodie-Sangster ("Maze Runner") w jakiejkolwiek kreacji na Dzikim Zachodzie czy Jeff Daniels jako główny antagonista. Jednakże O'Connell przeszedł długą drogę od czasu sportretowania krnąbrnego Cooka w serialu "Skins" i dziś już jest pełnoprawnym aktorem, a Daniels jako jednoręki (dosłownie) bandyta również zadziwia. Na tym oczywiście nie koniec, bo mamy jeszcze Scoota McNairy'ego, Sama Waterstona czy Kima Coatesa, a także - dość zadziwiające w westernie - silne postacie kobiece w osobach m.in. Michelle Dockery czy Merritt Wever.
Fabuła jak więc widzicie prezentuje się dość klasycznie, bo główną jej osią jest pogoń Franka (Daniels) za Royem (O'Connell), jednak twórca ma do zaprezentowania dużo więcej. Miłośnicy gatunku będą w siódmym niebie, bo mnóstwo tu chwytów i odwołań do tradycji westernu, ale jest to tak zrealizowane i sprawnie napisane, że "Godless" stanowi tym samym opowieść na tyle uniwersalną, że powinna trafić do każdego.
"Stranger Things" i "Mindhuntera" już każdy widział, kto miał to zrobić, dlatego odłóżcie wszelkie plany filmowe i odpalcie "Godless", bo to nie tylko jeden z najlepszych seriali roku, ale też ścisła czołówka w historii najpopularniejszej platformy streamingowej. Tym razem wszelkie niezadowolenie muszę schować do kieszeni i skłonić się głęboko. Taką drogą podążaj dalej, Netfliksie.
Zainteresowanych zapraszam do odwiedzin - https://www.facebook.com/zapiskikinomana/
A jaki to konretnie gatunek dramat czy akcja? Bo trailer sugeruje i jedno i drugie i nie wiem jaka jest proporcja. Bo przegadane seriale w stylu daredevil mnie nudzą.
z przyjemnoscią obejrzałem cały sezon, bardzo dobre zdjęcia i niezła muzyka, nieszablonowe postacie, z fabułą ciut gorzej (tzn jest pare głupich momentów ale ogólnie trzyma poziom) i najważniejsze że jest klimat a to cenie sobie w westernach najbardziej. Po obejrzeniu całości wystawiam solidne 8/10 wiec jesli ktoś lubi nastrojowe westerny to gorąco polecam
Ten Netflix już mnie dobija. Od kiedy założyłem sobie u nich konto, to przełączam się z serialu na serial, tyle tego dobrego jest, że nie wiadomo już co oglądać. A wszystkiego naraz się nie da.
Świetny western . Ale nie pasowała mi śmierć jednej z postaci, była po prostu tak głupia i bezsensu .
jeśli myślimy o tym samym, to zginął dokładnie tak jak żył... jedyne do czego ja mogą się nieco przyczepić to liczba zabitych złych w finale - na oko minimum ze 150ciu;) po za tym świetna klimatyczna produkcja:)
nie no raczej była odpowiednia ilość ale gryzło brak strachu strzały padały a nikt się nie krył tylko siedzieli jak kaczki
Przepiękny, lekki, wciągający. W natłoku sensacji, kryminałów, s-f, mrocznych klimatów, aż sie chce odetchnąć. Po prostu western...
Finał super. Pozdrawiam.
szczerze nie przepadam za westernami poza klasyką
ale ten serial to mistrzostwo
zrobić dobry western bez stzrelanin :)
Nie rozumiem zachwytów, bardzo powolny, brak akcji, brak charakterystycznych postaci itp.
Pierwszy odcinek i zamiast zacząć z jakąś akcją, porywającymi scenami, prezentacją postaci to praktycznie sama nuda i ekspozycja.
zapewne przy "Dawno temu na dzikim zachodzie" być usnął po 5 mintach hehehe, osłabiłeś mnie na tyle że postanowiłem coś napisać - oceniasz serial po pierwszym odcinku ?.Co Ty wogóle oglądasz skoro takie dzieło Cię nudzi? Szkoda mi czasu grzebać po Twoim profilu bo chyba już wiem - pewnie są tam takie "perełki" jak "Szybcy i Wścieki" czy coś w tym rodzaju...Dorośnij...
Od tego jest pierwszy odcinek by wciągnąć w serial. Poza tym serial powinien opowiadac historie, a nie dawać długie ujęcia i masę ekspozycji scen które możnaby po prostu pokazać.
to według ciebie długimi ujęciami nie da się opowiedzieć historii? nie zabieraj się lepiej za robienie kina w takim razie.
Mnie również pierwszy odcinek nieco znuzył,ale poniewaz mam aktualnie jazdę na "dziki zachód" więc dałam serialowi szansę i to była dobra decyzja - im dalej tym ciekawiej,ale nie znam jeszcze zakończenia więc koncowej oceny nie wystawiam.
"W zasadzie to mini-seria trwająca łącznie 7,5h, więc nie wymaga zaangażowania na dłużej i śledzenia losów bohaterów przez lata, jeśli ktoś za tym nie przepada."
No nie przepadam. Wymaga zaangażowania na o 5 godzin za długo.
Po dwóch w miarę niezłych odcinkach pojawia się nuda zwieńczona wielką, bezładną, sztampową i bezsensowną strzelaniną oraz potwornie pretekstowym pojedynkiem, na który nawet nie chciało mi się patrzeć bo w tym momencie już nic w tym serialu mnie nie interesowało. Nagromadzone wcześniej wątki urywane są, bo o rozwiązaniu trudno mówić, w sposób tragicznie bez polotu.
Cóż, takie życie. Mnie się właśnie to podobało - zaczynamy z pompą, a kończymy z czapy... Tak samo jest np. "W na południe od Brazos", to tylko czyni historię ciekawszą i bliższą realiów. Dość mam epopei o dzielnych nieśmiertelnych ludziach, których omijają noże i kule, o honorowych złych bohaterach kochających krew... Tu np. wątek ochroniarzy - boski. Tego się właśnie można spodziewać po takich ludziach.
Nie rozumiem. Piszesz, że ci się podobało, a poniżej że masz dość epopei o dzielnych nieśmiertelnych ludziach...
Takich jak szeryf, Roy i lesba w spodniach?
to co mówi Holy_Ghost - częścią siły tego obrazka jest pokazywanie, że nie wszystko się rozgrywa tak, jak sobie wyobrażamy, że się rozegra. że niektórzy ludzie po prostu się pojawią, narobią bałaganu i uciekną, że jedni zginą bez potrzeby, a drudzy cudem wyjdą cało z największej rozwałki, że konfliktu czasem się nie da uniknąć, ale jak się da to pewnie warto i że nawet najbardziej fanatyczny, charyzmatyczny i fascynujący czarny charakter może po prostu nie mieć racji i bezpardonowo dostać kulkę w łeb.
U mnie wprost przeciwnie. Bardzo mi się spodobał serial, jego klimat i bohaterowie. Cieszyło mnie to, że nie są papierowi, mają swoje wady, ale i tak dało się ich lubić (nawet szwarccharakterów, cholibka). Plenery cudne, jedyne, co mnie troszkę denerwowało, ale nie na tyle, żeby przeszkadzać w odbiorze filmu, to fakt, że nie mogłam odgadnąć, jaka tam jest właściwie pora roku. Część ujęć wskazywało na jesień, a część na wiosnę (w jednym odcinku widziałam jednocześnie zażółcone liście drzew i łąkę pełną wiosennych kwiatów - WTF?).
Postaci kobiece były świetnie poprowadzone (babcia-Indianka rządzi!), na mężczyzn (przynajmniej niektórych) zabrakło chyba pomysłu... No, dobra - ta Niemka to już była przesada - ale i tak gęba mi się sama śmiała do ekranu, jak widziałam sceny z jej udziałem, więc jakoś tam się specjalnie tym nie przejmuję. Podsumowując, zrelaksowałam się nieźle przy "Godless" - a chyba o to chodziło.
mi tam jako jednostrzałowa miniseria się podobało bardzo. Świetny Western - Naszych czasów. Teraz kiedy ten gatunek przymiera takie produkcję są na wagę złota. Ostatnie tak dobre co widziałem w tych klimatach to było Hell on Wheels 5cia czy 6cio sezonowy serial o budowie kolei w U.s.a wschód - zachód w czasie Dzikiego zachodu ,kowboi , indian i wszystkich tych atrakcji , świetny serial. Jednak Godless jest słabsze od niego ale miało też o wiele mniej odcinków żeby się wykazać także kto wie jakby dali im rozwinąć skrzydła może miał bym inne zdanie, Mimo wszystko serial wart jest grzechu