W filmie w rozmowie Franka z harmonijką padają słowa, że tacy mężczyźni są na wyginięciu. Do mnie Sergio Leone mówi, że tamten świat tzw. Dzikiego Zachodu już przemija, idą nowe czasy. Ale oglądając ten film w 2020 r. mam wrażenie, że słowa te są znów aktualne. Społeczeństwo, my, się zmieniamy, odnajdujemy w nowej rzeczywistości, a tacy jak Frank czy człowiek zwany harmonijką stają się znów dinozaurami.
Czy to dobrze czy źle, pewnie każdy ma na to odpowiedź. Moja: tak już jest, i dobrze, że nie stoimy w miejscu. Bądź co bądź ci rewolwerowcy byli jednak bezlitosnymi draniami (szczególnie Frank). Możemy patrzeć z sentymentem, jak to kiedyś było i tęsknić (Amerykanie za dzikim zachodem, my - nie wiem - za okresem przedwojennym), ale świat idzie na przód.
Można to też pięknie przełożyć na cały film i powiedzieć, że takich filmów już się prawie nie robi. Nawet w serialu żaden twórca nie dałby tak natrętnie fascynujących długich ujęć, tak pięknie przeciągniętych scen, w których niby nic się nie dziej. I znów - czy to źle, że takich filmów już nie ma. Znów odpowiedziałbym - tak już jest. Dziś kino wygląda inaczej, ale nadal jest wspaniałe.
W tym roku mija 30. rocznica śmierci reżysera (a 90. urodzin). To dobry czas, że wrócić do jego filmów, a w moim przypadku nadrobić kilka braków.