Nie wiem jak was, ale mnie zafascynowała ostatnia ze scen, tuż po końcowej walce.
A dokładnie scena, kiedy Ip Man siedzi na krześle po śmierci żony, patrzy na jej zdjęcie, potem wygląda przez okno i kolejno sięga po herbatę. Niby prosta scena, ale bardzo mnie ruszyła. Jest w niej coś takiego, że ogarnia mnie pytanie, czy ja też bym tak potrafił po śmierci własnej żony? Niestety nie umiem jej odpowiednio zdefiniować, ale "odczucie" tej sceny, tudzież zwrócenie na nią uwagi, pozwala mi nazwać tę scenę genialną, mimo, że trwała z 20 sekund. Do tego świetna mimika Donnie'go i muzyka w tle. Czy u was też wzbudziła emocje?
Owszem, również mnie ta scena ostatnia wzruszyła. Podobnie jak jeszcze kilka wcześniejszych, gdy się z nią "żegnał" przez te ostatnie miesiące.
też mnie w niej coś ruszyło. bardzo prosta scena ale podobał mi się jakiś taki spokój Ip Mana :)