Dawno nie oglądałem dobrego SCI-FI dlatego w poszukiwaniu melanżu udałem się na Diune część 2.
Co za seans. Chciałoby się, aby trwał dłużej mimo tych prawie 3 godzin na siedząco w fotelu kinowym.
Niektóre z postaci mają za mało czasu na ekranie...
Mimo to oglądanie filmu było samą przyjemnością.
Muszę tutaj zwrócić uwagę na scenę, która dzieje się na arenie, kiedy poznajemy Feyda.
Było to genialne w każdym aspekcie i do tych scen na pewno wrócę.
Rewelacyjny Austin Butler.
Przy grze aktorskiej również nie można nie wspomnieć o głównym bohaterze ( imię zbyt trudne do napisania ;) ) oraz fantastycznej Rebecce Ferguson.
Cała obsada stanęła na wysokości zadania, ale tutaj wyłania nam się postać Chani, grającą poprawnie przez Zendaye.
Cóż uważam, że ta postać dostała za dużo czasu na ekranie. Kosztem jej czasu można by było zobaczyć wiele ciekawszych postaci.
Co do kwestii spornej również zakończenie, jakieś takie dziwne...
Urwane...
Uważam, że ostatnią sceną powina być kwestia Lady Jessiki o świętej wojnie, a nie Chani, która udaje się na samotną podróż czerwiem...
Tym akcentem kończę narzekanie i nawiąże do genialnych czerwiów pustyni, poskromionych przez fremenów.
Świetne przedstawienie mieszkańców pustynii i ich zwyczaje.
Film oddał ducha Arrakis i można było się zanurzyć w toniach melanżu, zapominając o rzeczywistości.
Polecam !