Prawdziwa historia mężczyzny, który podawał się za Stanleya Kubricka, kiedy ten pracował nad swoim ostatnim filmem "Oczy szeroko zamknięte". Człowiek ten uczestniczył w wielu ekskluzywnych przyjęciach i bez większych problemów wchodził do najdroższych londyńskich restauracji. Jednak najciekawsze jest to, że nie był w ogóle do Kubricka podobny.
Akcja filmu rozgrywa się na przełomie 1998/1999 w Londynie. W tym czasie Stanley Kubrick kręcił zdjęcia do kontrowersyjnego filmu "Oczy szeroko zamknięte". To była wyśmienita okazja dla Alana Conwaya. Będąc przeciętnym, ponurym londyńczykiem - jak wielu innych, podobnych sobie osób - Conway chciał poznać smak sławy, stać się podziwianym i szanowanym. Marzył o lepszym życiu, które gwarantuje dostatek. Wybrał Kubricka, rzadko uczestniczącego w życiu publicznym. Był skromny, niewiele było jego zdjęć, unikał udzielania wywiadów. Nie podróżował, nie latał samolotami, zazwyczaj pracował w odosobnieniu. Oprócz jego najbliższych, nikt nie znał jego twarzy. To wszystko pobudzało wyobraźnię i stworzyło niepowtarzalną okazję dla Conwaya. Paradoksem było, że mając świat u swych stóp, nie dość, że nie zadał sobie trudu uwiarygodnienia nowej tożsamości, to nie poznał żadnego z dzieł Kubricka. Nawet nie był do niego podobny, a jednak nie znalazł przeszkód, by posiąść jego ciało i umysł. To było bardzo sprytne posunięcie.