Podobno Chaplin pracował nad tym filmem około 4 lat. Warto było. Mimo lat "Światła wielkiego miasta" nada dobrze się ogląda. Nie przeszkadzają czarno-białe barwy, ani brak dźwięku. Może film nie grzeszy skomplikowaną fabułą, ale nadrabia innymi elementami. Najsilniejszą stroną filmu są gagi. Jest niewiele komedii na których uśmiałem się tak jak na "Światłach..." Kultowa scena walki, czy kolejne spotkania z bogatym przyjacielem są niesamowite. Mimo, że ten film to prosta komedia udało się w nim twórcy przedstawić smutny, ale prawdziwy obraz Ameryki z okresu wielkiego kryzysu, a także przemycić morał "pieniądze szczęścia nie dają". Do tego całość kończy się dwuznacznie. "The end" - koniec filmu, a może koniec znajomości Włóczęgi z kwiaciarką?