Film
"Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara" trafił w ręce prawdziwych piratów. Hakerzy wykradli film i żądają okupu od studia Disneya, grożąc, że opublikują film w internecie przed premierą. Disney wspópracuje z FBI i nie zamierza zapłacić.
Prezes Disneya Bob Iger nie zdradził, o jaki film chodzi, ale potwierdził, że incydent miał miejsce. Dziennikarzom udało się jednak ustalić, że chodzi o nowy film o przygodach Jacka Sparrowa. Hakerzy zamierzają wrzucić do sieci fragmenty filmu, jeśli studio nie zapłaci im żądanej sumy. Ofiarą podobnego ataku padł jakiś czas temu Netflix i serial
"Orange is the new Black".
Portal Deadline zasięgnął opinii u byłego hakera, obecnie pracującego jako informator FBI, Hectora Monsegura, który sugeruje, że takich ataków może być coraz więcej.
Firmy w rodzaju Disneya, Netfliksa czy Discovery mogą mieć bardzo dobrą ochronę, ale współpracują one z szeregiem mniejszych podmiotów, firm produkcyjnych, które nie są już tak dobrze strzeżone. Jeszcze niedawno filmy, które wyciekały, trafiały na serwis Pirate Bay. Teraz pojawiła się nowa tendencja: od firm wyłudza się okupy za ich własne produkty. Każde studio może mieć w przyszłości taki problem. "Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara" trafią do polskich kin 26 maja. Przygoda znów odnajduje pechowego Kapitana Sparrowa, a fortuna przestaje mu sprzyjać, gdy z Diabelskiego Trójkąta uciekają śmiercionośne duchy marynarzy dowodzone przez przerażającego Kapitana Salazara (
Javier Bardem). Ich ambicją jest wybicie wszystkich piratów z Jackiem na czele, a jedyną szansą na ratunek okazuje się legendarny Trójząb Posejdona. Aby go odnaleźć, Jack musi zawiązać sojusz z Cariną Smith (
Kaya Scodelario), piękną i inteligentną astronomką oraz Henrym (
Brenton Thwaites), młodym marynarzem królewskiej floty. Na pokładzie rozpadającej się łajby Dying Gull kapitan wyrusza, by odwrócić okrutny los i ocalić swoje życie przed najpotężniejszym wrogiem, jakiego dotąd spotkał.